Wybacz mi ojcze, wybacz mi matko,
że wódkę piję dziś sam.
Bo tylko z wódką da się wyśpiewać
to, co wyśpiewać chcę wam.
Piję do lustra – telewizora,
wokół bezpieczny jest świat,
a my tu sami wypowiadamy
wojnę …my przeciw nam.
Panie Kaczyński, Panie Kaczyński.
Co ci kazało, co,
wypuścić z piekieł dawne demony,
by nawiedziły nasz dom?
Było dla wszystkich tak oczywiste,
kto tu jest dobry, kto zły:
Po tej złej stronie – zdrajcy czerwoni,
a po tej dobrej – my.
Staliśmy razem przeciw czerwonym,
gdy ty rzuciłeś nam w twarz
pełną plugastwa puszkę Pandory,
co podzieliła nas.
Panie Kaczyński, Panie Kaczyński.
Na cóż ci było to?
Kiedy my z czoła gnój ocieramy,
czerwoni śmieją się w głos.
Zwycięstw jest mało w naszych annałach,
miesiące – symbole klęsk,
ten jeden sierpień zajaśniał pięknie,
ty klęskę widzieć w nim chcesz?
Tylko zwycięstwa przynoszą chwałą,
niech pozna je cały świat.
Pamięć o klęskach to dla nas lekcja,
niech w naszych sercach trwa.
Panie Kaczyński, Panie Kaczyński.
Jak milczeć mam, gdy ty
nawet ten sierpień zamieniasz w klęskę
dzieląc na dobry i zły.
Sąsiadów lepiej mieć za przyjaciół,
lecz tobie to nie w smak.
Ty im nie ufasz, gdy zapraszają
pod jeden wspólny dach.
Nasza Ojczyzna leży nad Wisłą,
nie zdołasz przenieść jej
ani za góry, ani za lasy,
musi zostać, gdzie jest.
Panie Kaczyński, Panie Kaczyński.
Sąsiadów dzielić chcesz
na gorszych – tych, co blisko nas żyją,
i lepszych – za morzem gdzieś.
Wschód, albo zachód. Drogę na zachód
otworzył sierpniowy dzień.
Ty trzecią drogą chcesz nas prowadzić,
gdzie?…nie wiadomo gdzie.
Ani na północ, nie na południe,
na zachód, ani na wschód.
Historia uczy i ty wiesz o tym,
że nie ma trzecich dróg.
Panie Kaczyński, Panie Kaczyński.
Czemu nas dzielisz dziś
na dobrych – co w ciemno idą za tobą,
i złych – co nie chcą iść ?
Twoją ostoją - ci, co się boją
nowych, nieznanych dni.
A ty ich mamisz tym, czym socjalizm
przez lata mamił ich.
Dodałeś tylko kontusz i szablę:
Błądzą w przeszłości mgle,
gdy inni dawno w przyszłość wybiegli
pokonując swój lęk.
Panie Kaczyński, Panie Kaczyński.
Znów dzielisz, chcesz, czy nie:
na dobrych – tych, co boją się więcej
i złych – co boją się mniej.
Na twym sztandarze Jezusa niosą,
lecz jakąś inną ma twarz.
Ten z Galilei kochał nas wszystkich,
twój - tylko niektórych z nas.
Jezus prawdziwy nie mieszka w Toruniu,
on mieszka z nami, ja wiem:
On kocha Żyda i Rosjanina,
Niemca, i ciebie, i mnie.
Panie Kaczyński, Panie Kaczyński.
zamiast obdzielać nas w krąg
tą jezusową miłością wielką,
ty dzielisz każdy dom.
Mąż przeciw żonie, kłótnie dozgonne:
Kto lepszym Polakiem był?
Łóżko pod nimi wzdłuż przełamane,
jakże odnajdą się w nim?
Syn przeciw ojcu, wnuk przeciw dziadkom,
a przeciw siostrze brat.
W tylu rodzinach stół przerąbany,
jak mają chleb na nim kłaść?
Panie Kaczyński, Panie Kaczyński,
dom nasz i łóżko i stół,
nawet Jezusa z krzyżem drewnianym
przepiłowałeś na pół.
Kto ciebie skrzywdził, anioł, czy diabeł,
że tak odpłacasz nam?
Dzielisz i ranisz, i wiek upłynie
nim wyliżemy się z ran.
Zatykam uszy, nie chcę już słuchać
kto tu jest dobry, kto zły.
Czas i historia na to odpowie,
ale nie dziś i nie ty.
Wybacz mi ojcze, wybacz mi matko,
wybaczcie mi ten stan,
że zamiast w wódce utopić smutki,
w smutku utopię się sam.
10, 2009